Są takie momenty, gdy zastanawiam się nad swoim domniemanym polskocentryzmem. Oczywiście trochę żartuję, ale zaczęłam się zastanawiać czy wszystko ze mną OK, jeśli wszędzie w Serbii widzę rzeczy wyprodukowane w Polsce, czy też napisy po polsku, opisy produktów. Idę do kupić jabłka, a tam jabuka poljska, łapię za wacik w łazience teściów, a tam jak byk stoi płatki kosmetyczne, kupuję sok wyskakuje Kubuś. Tak sobie dumam i dzielę się z partnerem przemyśleniami, że może to ja zwracam na to podświadomie uwagę… ale to co czekało na mnie na serbskiej wsi, przebiło i serbskie mydło made in Poland. Spójrzcie sami:
wiecznebg
A czy ja Ci kiedys pisalam, ze jak przyjechalam do Serbii to kolega z Vojvodiny umial powiedziec po polsku „juz za tydzien” czy „juz w niedziele/poniedzialek/wtorek” etc. Okazalo sie wtedy, ze kablowka serbska sporo kanalow miala na swojej licencji z Polski, wiele przerywnikow pomiedzy serialami bylo polskich i wlasnie nauczyl sie tych komentarzy. SyFy widzialam na wlasne oczy mialo polskie komentarze ale juz potem caly film byl po angielsku z serbskimi napisami.
Michał
A mój tata ma od 30 lat traktor IMT 🙂
Travelling Milady
Wychodzi na to, że Polskę można mieć wszędzie. Od Hollywood po serbską wieś:)