Zeszły tydzień od A do Z spędziłam poza NS. W sobotę wybraliśmy się do Belgradu na kiermasz rękodzieła Harmony, gdzie wystawiałam moje filce. Spotkaliśmy się z N. i G. i zanocowaliśmy u T. na Zemunie. W niedzielę po gorącymBelgradzie postanowiliśmy trochę ochłonąć od szalonych miejskich ulic i pojechaliśmy ok. 20 km za miasto na wzgórzeAvala. Tam wjechaliśmy na wieżę telewizyjną, podziwialiśmy widoki, luzowaliśmy się przy słoweńskim piwie o smaku grejpfruta.
Do rzeczy śliwobranie. Od poniedziałku byliśmy już w sadzie we wsi Zukve.
Było nas pięcioro na dwa sady. Śliwek w bród. Drzewka były bardziej niebieskie niż zielone. Cel: zebrać 100 skrzynek na dzień, ok. 20 skrzynek każdy. Jedna skrzynka 15 kg.
Dzień pierwszy i drugi, było nieźle, słonko świeci, zbieramy śliwki, na obiad gulasz myśliwski z kociołka – wakacje.
No i wakacje skończyły się dnia trzeciego, upał niemiłosierny już od 8 rano. Ramiona i nogi spalone słońcem – boli, mięśnie niewyrobione – boli, ilość skrzynek do zebrania – boli.
Dzień czwarty, piąty i szósty… wstajemy coraz wcześniej, by uciec przed słońcem, wieczorami M. martwi się czy nam śliwki przyjmą w skupie, a jak przyjmą to czy zapłacą, a jak zapłacą to czy wydadzą puste skrzynki. To ważne bo śliwki z każdym słonecznym dniem są coraz bardziej dojrzałe, miękkie, same spadają z drzew – wyścig z czasem, stres śliwkowy.
Dnia szóstego cała akcja zakończona. Ani jednej śliwki na drzewie. Każdy zebrał ok. 100 skrzynek, ok. 1500 kg śliwek, na które nie możemy już patrzeć. Siniaki, zdarta skóra, oparzenia słoneczne, połamane paznokcie… poświęcenie dla sprawy.
My naszą misję zakończyliśmy. Satysfakcja gwarantowana. Domowy budżet załatany.
A za dni 20… pieczemy rakiję, naszą firmową 🙂
PS: Nasz przesympatyczny pies Tobi w tak zwanym międzyczasie dał się ponieść swej myśliwskiej naturze i przyniósł nam w zębach kurę od sąsiada. Pies ukarany, kura na drugim świecie. Zdjęcia nie ma gdyż to nie na każde nerwy.
chrzczarzyna
Ania, nie wiedziałam, że przeszłaś na islam!
Podoba się Kasi ten blog.
Ania
No wiesz… nie chciałam tego tak rozpowiadać. No ale jak już się wydało. Mam też taki dywanik, wiesz do modlitwy.
chrzczarzyna
i pamiętaj, przodem do mekki
Ania
pięć razy dziennie, jeszcze się uczę…
cara
Śliwobranie brzmi istotnie stresująco. Ale zaintrygowało zwierza piwo o smaku grejpfruta – to brzmi jak coś przepysznego.
Ania
Brzmi pysznie a i jest pyszne 🙂 Fantastyczne na upalne dni gdyż zawiera mniejszą dawkę alkoholu niż klasyczne piwa, orzeźwia no i ten grejpfrut intryguje 🙂