To co lubię w Serbii to czysty folklor. Tradycje, które nadal funkcjonują wśród ludzi w zupełnie naturalny sposób. Takie zwyczaje, które nie są animowane ani inicjowane ze strony różnych organizacji, władz miasta itd. Lubię to, że po tylu latach nadal odkrywam coś nowego, coś o czym nie słyszałam, coś czego jeszcze nie widziałam. Kto by pomyślał. W Serbii pięknie widać jak tradycje przedchrześcijańskie, wczesnochrześcijański i prawosławne w jasny sposób przenikają się.
Starosłowiański kult ognia wypływa przy okazji niemalże wszystkich świąt. Chociaż by palenie badnjaka w wieczór przed Bożym Narodzeniem. Kolejnym zwyczajem związanym z ogniem jest palenie lila w wieczór przed świętem Petrovdan. Petrovdan, czyli dzień poświęcony apostołom Piotrowi i Pawłowi, wypada 12 lipca. Jak to zwykle bywa jest to święto religijne ale i ludowe. Wśród mieszkańców wsi jest to jedno z najważniejszych świąt okresu letniego. Od Petrovdana słońca ubywa i powoli zaczyna się myśleć o jesieni. O czym może świadczyć np. kupowanie drewna na opał i częściowe cięcie go w ramach przygotowania do jesieni, zimy. Tak wiem żar leje się z nieba, a ludzie drwa rąbią po lasach.
Mieszkając w Nowym Sadzie nigdy nie spotkałam się z paleniem lili. W ogóle nigdy o lilach nie słyszałam. Tym razem od kilku dni można było w Valjevie kupić lile niemalże na każdym kroku. Cyganie, którzy specjalizują się w wytwarzaniu wszelkich wianków, palemek, małych badnjaków, tym razem sprzedawali lile. Cena 100 dinarów sztuka.
Lile robi się z dość szerokiego pasa kory młodego drzewa czereśni lub brzozy. Taką korę suszy się kilka dni, następnie zwija i nabija na kijek. Po zmroku 11 lipca ludzie zbierają się na skrzyżowaniach, przy drogach, przed domami. W całym wydarzeniu najczęściej uczestniczą dzieci i młodzież. Rozpala się ogniska, podpala lile, dzieci biegają dookoła domów, bawią się. Oczywiście w czasach współczesnych do zwykłych Petrovdanskich ognisk dołączają ogromne, dymiące i śmierdzące ogniska z zapalonych starych opon… Kilka osób powiedziało mi, że od kilku lat nie rozpalają już ognisk, ani nie palą lili, gdyż nie ma w ich okolicy małych dzieci, które najbardziej cieszą się z tej nocy.
Większość ludzi nie wie jaki jest powód palenia lili, zwykle można usłyszeć odpowiedź, że odpędzane są w ten sposób złe moce. Inne źródła mówią o pamiątce na cześć pierwszych chrześcijan palonych za wiarę. Jeszcze inna jest legenda o tym jak to św. Piotr palił pochodnie gdy żął zboże nocą.
Jakby nie było zwyczaj bardzo ciekawy i efektowny. Niestety brak nocnych zdjęć, będę musiała nadrobić w przyszłym roku.